Zanim małżonkowie naucza się budować więź bez dążenia do rozbudzenia się, czyli osiągną dojrzałość duchową, moralną i psychoseksualną musi upływnać jakiś czas.
Pomóc może przeżycie głębokiego doświadczenia jedności w akcie małżeńskim i w imię pogłębiania tego doświadczenia dążenie do oczyszczenia w pełni, nawet z najmniejszej niedoskonałości, swojego pożycia seksualnego. Takie dążenia pojawiają się jednak dopiero na pewnym etapie rozwoju.
Gdy małżonkowie przez dłuższy czas nie są w stanie podjąć współżycia seksualnego, a nie umieją lub już nie chcą trwać we wstrzemięźliwości muszą dokonać jakiegoś wyboru podjęcia aktywności seksualnej. Wtedy mają do wyboru albo wykorzystać możliwości jakie daje im cielesność (silnie rozbudzające pieszczoty) albo zacząć stosować antykoncepcję w formie prezerwatywy. Pokusa sięgnięcia po antykoncepcję jest bardzo duża właśnie dlatego, że w delikatny, a nawet w niewidoczny sposób (im głębiej ingeruje się w potencjalną płodność) przywraca się zewnętrznie poprawne współżycie seksualne. Ciesząc się normalnym aktem seksualnym, trudno jest dostrzec jego ukryte zło związane z ubezpłodnieniem się. Gdy małżonkowie w ramach ciała stosują zastępcze formy zaspokojenia seksualnego, zdają sobie doskonale sprawę z niedoskonałości ich zbliżenia. Intuicja moralna podpowiada im, że trzeba dążyć do przywrócenia normalnego współżycia seksualnego i szansy osiągnięcia pełnej jedności, ale bez ingerowania w procesy fizjologiczne zachodzące w ich ciałach. Dlatego od strony moralnej ważne jest, aby w sytuacji długiego i trudnego czekania na podjęcie pełnego współżycia seksualnego – i w sensie jednoczącym, i zarazem respektującym płodność – małżonkowie troszczyli się rzeczywiście o stworzenie warunków do jego odbywania (leczyli się, próbowali obserwować i interpretować objawy, rozmawiali ze sobą o swoich trudnościach).
Koniecznie przeczytaj artykuł o stopniowym dojrzewaniu do życia chrześcijańskiego